środa, 10 września 2014

#18



Dzień dziesiąty.
Jabłko.
60/500
Jazda na rowerze.





Miałam piękny sen. Za piękny by był prawdziwy.
Niestety szybko o nim zapomniałam wchodząc rano na wagę.
Zważyłam się i przez trzy dni głodówki schudłam raptem 200 gramów.
Liczyłam na trochę więcej.
I jak zwykle się przeliczyłam.
Już połowa diety za mną, a ja powoli tracę siłę psychiczną do walki.
Chociaż bardzo dobrze wiem, że nie mogę się poddać.
I muszę osiągnąć swój wyznaczony cel.
Najgorsze jest jeśli się bardzo staram i pilnuje i za bardzo nic z tego nie ma.
Tak samo jest teraz.
Co ja takiego robię, że nawet odchudzanie mi nie idzie.
Można powiedzieć, że dzięki tej diecie nauczyłam się trochę wytwałości i odbudowywuje powoli swoją silną wolę od początu.
Wiem, że osiągniecie sukcesu jest to dość długa i cięzka droga .
Potrzeba dużo siły do walki.
Jak widać muszę dalej walczyć i czekać...







"Usłysz mój krzyk gdy patrzę, milcząc, usłysz mój krzyk gdy płonę ciszą, usłysz choć raz gdy Ciebie wołam lub zabij uczucie nim mnie pokona..."

2 komentarze:

  1. Powiedz mi, jak Ty to robisz, że jesteś taka silna? Jaki jest cel Twojego odchudzania? Od początku diety podziwiam Twoją wytrwałość i nadal się nadziwić nie mogę.. Tylko pozazdrościć.. Może jak zaczniesz jeść to waga zacznie szybciej spadać, ciężko powiedzieć czemu to tak powoli idzie. Tak czy tak każdy nawet najmniejszy spadek powinien cieszyć. Gratuluję determinacji i wytrwałości, nie poddawaj się. ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietnie Ci idzie. Szkoda tylko, ze bez wagowych rewolucji. W sumie ostatnie 3 tyg. bylam na HSGD i tez nic nie schudlam. Znam ten bol :(
    Trzymaj sie chudo!

    OdpowiedzUsuń