niedziela, 31 sierpnia 2014

#08


Dzisiaj prawie cały dzień byłam na zakupach.

Kupiłam trochę nowych ubrań, w tym koszulę, bluzę i bluzkę.
Cały dzień jakoś nie było czasu, ani miejsca na myślenie o jutrzejszym dniu.
Strasznie się boje jutrzejszego rozpoczęcia w nowej szkole.
Nowej klasy, nauczycieli.
Ogólnie wszystkiego. Może nie będzie tak żle?
Może to tylko jest w mojej głowie.

Ta bariera, strach i lęk.

Moja nieśmiałość nie ułatwia mi tego, a wręcz jeszcze bardziej pogarsza wszystko...
Jednym słowem boję się.
Mam w sumie powody.
Moja była klasa dała mi odczuć.







Znalazłam dietę.
Trochę drastyczną.
Ale muszą ją zacząć od jutra.
Ona pokaże mi czy jestem wstanie wytrzymać taką liczbę kalori.
Muszę mieć jakiś limit, ponieważ w innym przypadku dni przeważnie będą się kończą porażką.
Po skończeniu jej poszukam coś innego.




*Dzisiejszy bilans*
Kurczak z warzywami i makaronem.
Plus jazda na rowerze.


Mam nadzieje, że jednak uda mi się wytrzymać do końca.
Czeka mnie dzisiaj nie ciekawy wieczór.




"Cele mogą zostać osiągnięte jedynie przy pomocy planu, w który musisz bardzo wierzyć i który musisz energicznie realizować. Nie ma innej drogi do sukcesu."





sobota, 30 sierpnia 2014

#07


Przecież chyba nigdy nie jest za póżno w życiu na zmiany.
Tym bardziej jeśli mają być na lepsze.
Mimo upadku trzeba się podnieść wziąć lekcje z tej porażki i walczyć dalej.



"Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą.
Nigdy się nie poddawaj i walcz o to czego pragniesz."




Dzisiaj drugi dzień mojej walki.





*Dziesiejszy bilans:*
Rano niecałe 20 minut brzuszków.
Po godzinie 10 kawa z mlekiem bez cukru.
Kilka sucharków bez soli i żadnych innych dodatków.
Jazda na rowerze.



Uda/ Musi mi się wydostać z tego błędnego koła.
To zajmnie co prawda trochę czasu, pracy i zangażowania.
Napewno będzie się opłacać.



#06


Nie wiem dlaczego ta piosenka.
Mimo, że nie przepadam za polską muzyką.
To jest jedna z niewielu piosenek, która mi się podoba, oraz daje mi dziwną siłę.
Do dalszej walki, a może nawet można to nazwać jakdyby motywacją w jakimś małym stopniu.




Noc w dzień cicho schowała twarz
Zupełnie tak bez powodu
  Już mi siły brak
  Musi być tak
Nie szkodzi, czasem idzie źle

Wstaje, mimo tylu ran
I znów do góry głowę
Idę dalej
Idę dalej tam gdzie zaprowadzi wzrok
Wstaje, mimo tylu ran
I lżejszy o połowę
Idę dalej
Idę dalej sam
Nie trzyma mnie tu nic

Skąd wiesz czy to sens jakiś ma
By drogą iść bez powrotu
Ogień, który płonął, już zgasł
A śmiech zamienia się w strach

Znowu od początku
Bez sił










Od poniedziałku zaczyna się szkoła.

Chyba jest to najwyższy czas, żeby wziąć się w garść i zacząć zbierać wszystko w całość.

Dzisiaj rano wmówiłam to znaczy próbowałam wmówić sobie,że jestem:

SILNA

DAM RADĘ OSIĄGNĄĆ CEL

I NIE PODDAM SIĘ TAK ŁATWO BEZ WALKI.

Po chwili chyba nawet w to uwierzyłam.

Przecież o to mi w sumie chodziło.





piątek, 29 sierpnia 2014

#05


Dzisiejszy dzień nie był, aż tak tragiczny jak ostatnio wszystkie bywały.
Poranek mogę powiedzieć szczerze, że był naprawdę CUDOWNY.
Dowiedziałam się rano dzwoniąc do mamy, że moje wyniki badań są dobre i dzięki temu mogę iść bez żadnych przeszkód do technikum gastronomicznego.
Od początku wakacji tylko to ciągle miałam w głowie.
Co również miało ogromny wpływ na moje jedzenie.
Dzięki chodzeniu do tej szkoły mam również ogromną szansę na wyjazd do Londynu.
Muszę się starać i zrobić wszystko, żebym pojechała.
Muszę również bardzo starać się z moich jedzeniem, żeby tylko pozbyć się tych strasznych problemów.

Po tej wiadomości czuje jakby się jakieś światełko nadzieii zapaliło w tym ciemnym tunelu, w którym się znajduje.




Dzisiejszy bilans:
Kilka śliwek (które jako jedne z kilku owoców bardzo lubię)
dwie kawy z mlekiem bez cukru.




"Porażka to doskonała okazja by rozpocząć jeszcze raz tym razem dużo mądrzej..."




Kilka zdjęć motywacji.





 Wymagające dużo pracy i wytrwałości, ale możliwe do osiągnięcia.



"Jeśli czegoś bardzo mocno pragniemy to prędzej czy póżniej osiągniemy to..."


czwartek, 28 sierpnia 2014

#04



Czuję się jak wrat statku zatopiony na samym dnie oceanu.
Tak samotnie porzucona i pozostawiona tylko samej sobie.
Może to być trochę dziwne porównanie, ale chyba za to dość prawdziwe.
Zatopiona
Zapomniana przez wszystkich
Nikomu już niepotrzebna
Nic nie warta
Beznadziejna
Do niczego


Kilka nieodpowiednich wydarzeń w naszym życiu i można stracić wszystko na co pracowało się tak bardzo ciężko i długooo.






Mam nadzieje, że szybko uda mi się pozbierać te wszystkie rozdarte we mnie części
W jedną całość.
Nie mam jeszcze ułożonego planu według, którego miałabym działać.
Jutro będzie dzień ostatecznej zmiany i koniec moich problemów z jedzeniem.
Muszę przerwać to błędne koło, które nie ma najmniejszego sensu.

Moja przyszłość stoi pod wielkim znakiem zapytania...


„Nikt nie ma pojęcia z jakim obrzydzeniem patrzę codziennie w lustro. Nikt nie ma pojęcia jak nienawidzę swojego ciała. Nikt nie wie jak nienawidzę wszystkiego co we mnie. Nikt nic nie wie.”





#03


Nie mam już siły.
Ciągle coś się sypie.
Nie użalam się nad sobą, ale to wszystko za dużo i za szybko dzieje się w tak krótkim czasie.
Jestem z dnia na dzień coraz bardziej tym wszystkim zmęczona.
Jestem coraz słabsza zamiast silniejsza.
Coraz częściej z moich oczu po moich policzkach spływają łzy bezsilności.
Tak bardzo chciałabym cofnąć czas...
Przenieś się w ten moment w swoim życiu kiedy było dobrze.
Naprawić wszystkie błędy i oszukać przeznaczenie.


Widzę, że dla rodziców jestem tylko problemem.
Uciążliwym problemem.
Może czas już na mnie...
Nie powinnam o tym myśleć, a jest na odwrót.
Coraz częściej zdarza mi się.
Mam 16 lat a już tyle rzeczy na mnie spadło.
Czy to możliwe, żeby w wieku 16 lat mieć już dość swojego dotychczasowego życia?
Jak widać możliwe.
Każda porażka powinna sprawić, że będę stawała się silniejsza nie słabsza.


Nie czuję się dobrze w swoim ciele, na tym świecie.
Czy ja naprawdę tak dużo wymagam?
Chcę tylko być szczęśliwa.
Bez tego wszystkiego.
To chyba nie jest zbyt dużo w porównaniu do drogich rzeczy lub wyjazdów.
Z moim jedzeniem też ciągle tkwie w tym błędnym kole.
Mam nadzieje, że szybko uda mi się z tego wydostać.
Z każdym dniem jakaś część mnie zanika nie odwracalnie jednym słowem umiera...
Tkwienie w błędnym kole z jedzeniem nie polepsza mojej psychiki.
Tak bardzo chciałabym z tego jak najszybciej się wydostać.
Łatwo jest w coś wpaść , a trudniej się z tego wszystkiego wydostać.
Chęć walki jest we mnie ogromna.
Niestety mam dość mało siły żeby walczyć.




niedziela, 17 sierpnia 2014

#02


Co jeśli nie pasuje do tego świata,w którym żyje?
Ostatnio to pytanie ciągle krąży w mojej głowie.
A co dziwne nie mogę na nie znależć sensownej odpowiedzi.
Czuje , że żyje bo muszę, a nie z przyjemnością.
Nie radzę już sobie z niczym.
Nad niczym nie mam w swoim życiu kontroli.
Ciągle coś dzieje się przeciwko mnie.
Nawet koleżanka, z którą piszę ponad  cztery miesiące już mnie "olewa"
Przykre, że większość osób powoli ma mnie gdzieś.
Widocznie widzą jaka naprawdę jestem bezwartościowa i nie warta najmniejszej uwagi.







Na zewnątrz pokazuje jaka jestem silna i niczym za bardzo się nie przejmuje.

Niestety w środku jestem jak stłuczone lustro na miliony drobnych kawałeczków, których nie da się już nigdy skleić.









Nie mam nawet upragnionej kontroli nad jedzeniem.
Ostatnio były dni złe i kilka troszkę lepszych.
Wiem, że stać mnie na dużo lepsze niż te, który były.
A przecież jedyne w moim życiu nad czym mogę mieć kontrole jest właśnie JEDZENIE.
A ja jestem taka do niczego i tak beznadziejna, że NIE POTRAFIE.
Przecież to ja decyduje co włoże do swoich ust i zjem.



Jest we mnie dużo chęci do walki.
Jestem silna, a potem jakby magiczna ręka tą całą zgromadzoną siłę zabrała.
Ulotniła się jednym słowem.
Wszystko mija dosłownie jak bańka mydlana.




Z dnia na dzień coraz gorzej czuje się w swoim ciele i co gorsze ze swoją psychiką.
Myśli w mojej głowie krążą bardzo niebezpiecznie.
Kłębią się z dnia na dzień aż w końcu i one znajdą ucieczkę.
Nigdy nie myślałam, że do takiego etapu w swoim życiu, że powiem
MAM DOŚĆ ŻYCIA.
Kiedyś nawet myślałam jakby było jak:
Mnie nie by nie było już na tym świecie?
Jak jest w tym "innym lepszym świecie"?
Co by było jak bym była "inna, lepsza"?
Wszystko napewno byłoby inne...
CZUJE TAKĄ OKROPNĄ PUSTKĘ....
Nigdy tak jeszcze nie było.
Jak widać ja i moje życie jest skazane na ciągłe porażki, brak sukcesów i same problemy.
Przykre, ale prawdziwe.
Nie mam już nadzieji, na lepsze jutro...


środa, 13 sierpnia 2014

#01


Dlaczego nie można cofnąć czasu i wrócić do tego momentu w swoim życiu, kiedy było się naprawdę szczęśliwym.
Nawet uśmiech na twarzy był szczery.
No właśnie nie można, ponieważ życie byłoby za piękne jakby wszystko było tak jakbyśmy chcieli.

Nic nie układa się po mojej myśli, nawet najprostsze drobiazgi są przeciwko mnie.
Dlaczego???
To jest niesprawiedliwe, że jedni w życiu mają wszystko co chcą, a inni nic.
Tylko ciągle pod górkę.
To naprawdę nie jest fair.





Od jakiegoś czasu mam ogromne problemy z jedzeniem.
Problemy zajadam.
Są dni, że mam wręcz napad na jedzenie i jem ogormne ilości jedzenia.
Następnie są kilku dniowe głodówki.
I potem znowu to samo.
Napad, kilka dni głodówki, napad.
To jest błędne koło, z którego nie potrafię się wydostać.
Jestem beznadziejna.
Nie potrafię zapanować nad sobą i ilościami zjadanego przeze mnie jedzenia.
Dlaczego jak jem tego nikt nie widzi,
a gdy nie jem wszyscy się czepiają.
Nie czuję się dobrze w swoim ciele.
Jest okropne.
Wspominając czas dwa lata temu, a teraz chce mi się jeszcze bardziej płakać.
Tylko jak mogłam stracić ciało idelne?

Jak mogłam do takiego czegoś doprowadzić???
Ciągle zadaje sobie to pytanie.
I nie mogę znależć na to pytanie odpowiedzi.





Ja jestem okropna.
Do niczego.

Bezwartościowa osoba.
Nic nie potrafi zrobić dobrze.
Nie potrafię nad sobą panować.

Muszę to zmienić.






Mam nastawienie, ale co z tego jak ciągle jest tak samo.
Po prostu jestem ciągle i błądze w tym błędnym kole.
Muszę się starać jeszcze bardziej.
Odzyskać to co straciłam.
Wagę, ciało i figurę.
Mam nadzieje, że teraz już mi się uda.
Choćby i między innymi głodówkami.
Tym razem i one muszą skończyć się sukcesem, a nie jak część ich jedzeniem.





Chcę być znów chuda.
Ważyć 50 kg lub trochę mniej.
Mieć znów nad sobą kontrolę.
Być idealna.
Czuć się ze sobą i w swoim ciele dobrze.