piątek, 26 września 2014

#22








Od dłuższego czasu ciągle zastanawiam się nad moimi problemami z jedzeniem.
Niestety mimo wielu namysłów nadal nie mogę znależć rozwiązania.
Zauważyłam również, że jak mam upragnioną kontrolę to mogę nie jeść kilka dni.

A jeśli ją stracę to potrafię wszystko zniszczyć jedząc.
Jedzenie jest ważne chociaż wcale nie wiem dlaczego.
No niby odpowiedż jest prosta, ale jednak nie do końca.
Pierwsza odpowiedż każdego z nas brzmiałaby po to, żeby mieć energię do życia.
Tak i jest to prawda.
Dla mnie jedzenie jest również ogromnym problemem, z którym nie do końca umiem sobie poradzić.

Problemy w życiu są okazją i ucieczką do jedzenia.
Wiedząc, że zjedząc coś przez chwilę zapominam o tym a po skończeniu następuje ogromne poczucie wyrzutów i beznadziejności.
Po czym jest jeszcze gorzej niż przed tym.
Mimo, że wiem, że robię żle i wcale tak nie powinno być.
Dlaczego więc nadal tak jest?
Dobre pytanie.
Dlatego nie mogę dopóścić do poddania się, ponieważ zmarnuje to co już osiągnęłam i trudno będzie mi znów podnieść się i walczyć dalej.
Dzisiaj doszłam do wniosku, że skoro naprawdę mimo starań nie potrafię jeść w miarę normalnie nie będę jadła, a jeśli naprawdę już coś zjem będzie to jakiś owoc lub hmm wafle ryżowe.
To chyba najlepszy plan jaki mi tylko przyszedł do głowy.
Wiem, że stać mnie żeby mieć idealną figurę i wagę jeśli tylko wydostanę się z błędnego koła jakim jest jedzenie.
Muszę również nauczyć się, że jedzenie nie jest moim przyjacielem, a tylko wrogiem.


Mam nadzieje, że tym razem będzie dobrze na dłużej.
Jednym słowem znów wracam do gry.

Muszę znów stać się silna,
Podnieść się z tych porażek
I dalej walczyć o swój cel i o to czego naprawdę pragnę
Najwyższy czas zapomnieć o tym co było i starać się o to by przyszłe dni było dużo lepsze.
Zamknąć stary rozdział w swoim życiu i rozpocząć kolejny tym razem dużo lepiej i mądrzej.











Głód jest najlepszy.

Po prostu najlepszy , najwspanialszy

Muszę go pokochać , przyzwyczaić

bo tylko on do tego drogą

Na początku zawsze , ze wszystkim jest trudno

ale pomyśli tylko

za dłuższą chwile jakiś aniołek Cię zauważy

Przyniesie Ci ją

na początku ją oswoisz

to nie potrwa długo

a potem ona się Tobą zaopiekuje jak nikt inny

da Ci to czego nikt inny nie dał i nie potrafi











Życie w błędnym kole jest jak wpaść w dołek, z którego nie można się tak łatwo wydostać jakby się mogło wydawać.

poniedziałek, 22 września 2014

#21

Bilans.
Niedzielny głodówka.
Dzisiejszy głodówka plus jazda na rowerze.
Tamten tydzień był raz lepszy raz trochę gorszy.
Postanowiłam pobić swój rekord i wytrzymać cztery dni bez jedzenia.












Od ponad tygodnia nie mam w ogóle czasu.
Po powrocie do domu ze szkoły, chwila odpoczynku, lekcje i nauka.
Prawie nie korzystam z laptopa a nie wspomnę już o regularnym dodawaniu postów na blogu.
Postaram się nadrobić wszystkie zaległości w waszych blogach.




W szkole muszę przyznać nawet miło spędzam czas.
Gdyby nie tyle sprawdzianów i jeszcze jeden fakt było by super.
Muszę się pochwalić dostałam dzisiaj 5 z odpowiedzi na języku angielskim.
To tak na dobrze zaczęty poniedziałkowy poranek.
Nie wiem co jeszcze mam pisać, więc nie będę pisać tylko żeby pisać i bez sensu.








Siadam na łóżku, opieram plecy o zimną ścianę, nogi przysuwam do klatki piersiowej i przygryzam wargi. Dłonie zaciskają się w pięść, której uścisk jest tak mocny, że paznokcie wbijają się w ciało do krwi. to nie boli - ani trochę. Jedyne co boli to strach, i ta pieprzona bezradność, która z dnia na dzień mnie wykańcza.












"Kiedyś było inaczej...zapamietaj dobre chwile, porażkami się nie przejmuj, chociaż było i tyle."

niedziela, 14 września 2014

#20


Od czwartku czuje się można powiedzieć jak "wrak człowieka".
W piątek nie byłam w szkole.
Jestem strasznie zła na siebie, że przez to wszystko co się stało zniszczyłam dietę i nie wspomnę o swojej psychice.
Myślami ciągle do tego wracam.
Nie mam pojęcia.
Przecież to i tak już nic nie zmieni.

A wręcz pogarsza sprawę.
Dzisiaj pozwoliłam emocjom uwolnić się ze środka.
W postaci wolno spływających łez po mojej twarzy.
Miałam się nie poddawać a co zrobiłam poddałam się.
Tylko to potrafię.
Wpadłam w głeboki dół i nie wiem czy znajdę jeszcze w sobie odrobinę siły by się z niego wydostać.
Mimo największych i najszczerszych chęci.
Czuje, że nie mam jak się wydostać.

Mimo otaczającej mnie ciemności nie widzę tej iskierki nadzieji.
Bardzo cennej.





Czuje się zagubiona.
Podążam w nieznanym mi kierunku.

Żyje niepewnie i w strachu przed tym co może się jeszcze wydarzyć.

To wszystko sprawia, że jestem jeszcze słabsza.
Ostatkiem sił próbuje jeszcze walczyć o pozostałości.
Wmawiam sobie, że muszę być silna.
Choć bardzo dobrze wiem, że tak nie jest i nie ma to większego znaczenia.
Muszę odnależć znów sens życia.






Dzisiaj zadałam sobie dość ważne pytanie: Czy to w ogóle ma jeszcze jakiś sens? Moje życie, starania się ...
Dlaczego jak zawsze coś jest dobrze, wszystko się układa za chwilę czas wszystko psuje.
Dosłownie wszystko.
Jutro poniedziałek muszę iść do szkoły i znów muszę udawać, że wszystko jest w porządku.
Tak jakby nic się nie stało.
Mimo tego, że wiem, że wcale tak nie jest.




Na Galaxy Diet wytrzymałam 10 dni.
Aż do bardzo pamiętnego czwartku, który zmienił moje życie na gorsze.
Jutro znów mam zamiar zacząć tą dietę od nowa tym razem żadne wydarzenie, ani nikt nie sprawi, że nie skończe jej.
Muszę znów poszukać w sobie ukrytej siły.

Do walki.
Jedno wiem napewno muszę się zmienić i potrzebuje tej zmiany.








"Czasem kiedy mówę, że wszystko u mnie w porządku chciałabym, żeby ktoś spojrzał mi w oczy, uściskał mocno i powiedział... Wiem, że wcale tak nie jest."


"Powiedz dokąd iść, gdy wokół tylko mrok Kiedy nie mam już nic Powiedz jak mam żyć, gdy dawno już umarłam I nie potrafię dziś śnić Pomóż mi."

czwartek, 11 września 2014

#19

 Dzień jedynasty.
Nie zaliczony.
Zamiast głodówki jedzenie.





To jest moja wina, że to uczucie towarzyszy mi od dnia kiedy go poznałam.
Każdego dnia, każde jego spojrzenie i uśmiech wywołuje radość mojej duszy.
Krótkie rozmowy.
Aż do dnia dzisiejszego.
Wczoraj doszła do mojej klasy nowa osoba, która popsuła to tak jakby.
Dzisiaj wszystkie lekcje siedział z nią, rozmawiał i się do niej przymilał.
Widząc to jakaś część mnie została rozdarta na drobne kawałeczki.
Coś w środku mnie pękło.
Moja ostatnia nadzieje umarła już bezpowrotnie.
Nie jestem tak ładna i zgrabna jak tamta dziewczyna.
Ja w ogóle nie jestem ładna i w dodatku jestem grubą paskudną świnią.


You and I 
Never together...



Myślałam, że gorzej być nie może.
A jednak może...



Zjadłam po powrocie do domu obiad czyli makaron z kurczakiem i sosem.
Potem zrobiłam sobie kawę i zjadłam kilka ciastek.

Jestem zła na siebie, że nie zaliczylam kolejnego dnia diety.
Co ja sobie myślałam, jedząc, że to pomoże.
Wręcz odwrotnie jest jeszcze gorzej.
Czuje się bardzo okropnie i beznadziejnie.
Łzy bezsilności spływają po mojej twarzy,
Tylko to potrafie robić dobrze.
I tylko tego nie umiem zepsuć.





Jutro ostastni dzień przed weekendem.
Nie mam najmniejszej chęci tam iść.
NIE CHCĘ...










Czuję coś głęboko w środku,
 Gorętsze niż płonący strumień,
Czuję coś głęboko w środku,
To zabiera, to zabiera wszystko co mam,
Tak, to zabiera, to zabiera wszystko co mam.


środa, 10 września 2014

#18



Dzień dziesiąty.
Jabłko.
60/500
Jazda na rowerze.





Miałam piękny sen. Za piękny by był prawdziwy.
Niestety szybko o nim zapomniałam wchodząc rano na wagę.
Zważyłam się i przez trzy dni głodówki schudłam raptem 200 gramów.
Liczyłam na trochę więcej.
I jak zwykle się przeliczyłam.
Już połowa diety za mną, a ja powoli tracę siłę psychiczną do walki.
Chociaż bardzo dobrze wiem, że nie mogę się poddać.
I muszę osiągnąć swój wyznaczony cel.
Najgorsze jest jeśli się bardzo staram i pilnuje i za bardzo nic z tego nie ma.
Tak samo jest teraz.
Co ja takiego robię, że nawet odchudzanie mi nie idzie.
Można powiedzieć, że dzięki tej diecie nauczyłam się trochę wytwałości i odbudowywuje powoli swoją silną wolę od początu.
Wiem, że osiągniecie sukcesu jest to dość długa i cięzka droga .
Potrzeba dużo siły do walki.
Jak widać muszę dalej walczyć i czekać...







"Usłysz mój krzyk gdy patrzę, milcząc, usłysz mój krzyk gdy płonę ciszą, usłysz choć raz gdy Ciebie wołam lub zabij uczucie nim mnie pokona..."

wtorek, 9 września 2014

#17

 Dzień dziewiąty.
0/400


Dzisiaj nie miałam najmniejszej ochoty nic jeść i nie czułam głodu.
Co oczywiście wykorzystałam.




W szkole nie było najgorzej.
Strasznie jestem zmęczona na nic nie mam siły.
To wszystko wina jest tych dojazdów oraz dość wczesnego wstawania.
Od poniedziałku nie mogę się skoncentrować i jestem jakoś przygnębiona.
Dzisiaj nad zadaniem z matematyki siedziałam 30minut.
Mój umysł jest dziwnie zamknięty i nie mogę się na niczym skupić.
Jestem zła bo moja waga od dwóch dni mimo głodówek stoi w miejscu.
Co bardzo z nie chęciło mnie dzisiaj do zjedzenia czegokolwiek.
Mimo to nie mogę i nie poddam się i dokończę tą dietę.
Mimo, tospodnie są bardziej lużniejsze niż wcześniej.





Wiem, że jeśli będę miała idealną figurę jak inne dziewczyny reszta klasy spojrzy na mnie dużo lepiej niż teraz.
Może będę miała u niego większe szanse, gdy będę szczuplejsza.
Taką mam nadzieje.






"Świat zamyka wszystkie drzwi wiesz ,że nie masz dokąd iść przez palce Ci przecieka czas resztki marzeń pogrzebane sięgają serca dna umierasz , choć życie ciągle trwa..."

poniedziałek, 8 września 2014

#16

 Dzień ósmy.
0/0



Wczorajszy koncert udał się niesamowicie.
Niestety dzisiaj w szkole byłam strasznie zmęczona i nie wyspana.
Mimo to nie żałuje i uważam, że było warto.
Ciastka smakowały chyba i zostały zjedzone wszystkie.





Od kilku dni sama siebie oszukiwałam i żyłam w błędnym przekonaniu.
I w końcu doszłam do wniosku, że nie jest to najlepsze rozwiąza nie dla mnie.
Aż tak oszukiwać się tylko ze względu na jedną osobę.
A co jeśli dzięki temu byłam radośniejsza i weselsza.
Po weekendzie po wielu przemyśleniach do szłam do wniosku, że to nie ma sensu.
I to chyba jest lepsze rozwiązanie.

Mam nadzieje, że moje schudnięcie zmieni moje nastawienie do samej siebie.
Co będzie dość trudnym zadaniem i chyba dość niemożliwym.
Bardzo żle się czuje patrząc w lustro i widzę brzydką, grubą i beznadziejną osobę.



Która już pewnie  przenigdy nie spodoba się żadnem chłopakowi i nie znajdzie prawdziwej miłości.














"Zupełnie inaczej jest, jeżeli masz kogoś, kto cię kocha. To Ci daje setkę powodów by żyć. Ja ich nie mam..."

niedziela, 7 września 2014

#15

Dzień siódmy.
0/0
Plus jazda na rowerze. 






To już tydzień GALAXY DIET. Szczerze to nie myślałam, że wytrzymam kilka dni a co dopiero tydzień.

To była dobrze podjęta decyzja, żeby w końcu wziąść się w garść.
Od wtorku jest we mnie jeszcze więcej siły i motywacji.
Można powiedzieć, że odnalazłam w sobie zagubioną chęć do walki.
Wszędzie dzisiaj czychały na mnie jakieś pokusy od coli, lodów po ciastka.
Na szczęście nic nie przeszkodziło mojej zaplanowanej głodówce.
Padło pytanie w komentarzu co dalej po skończeniu Galaxy Diet.
Hmm poszukam coś innego lub znów zacznę tą tylko troszkę ją zmienie.


Przepraszam, że dziś taki krótki post, ale mam okropną pustkę w głowie i nie wiem co mam napisać.







Dodaję post wcześniej, ponieważ dzisiaj wybieram się na koncert Kombi.
Grają niedaleko mnie więc skorzystam z okazji.



"Mimo wszystko warto wierzyć, że to co najpiękniejsze dopiero przed nami..."




sobota, 6 września 2014

#14

Dzień szósty.
Jabłko.
70/300
Plus skorzystałam z pięknej pogody i pojechałam na przejażdzkę rowerową.



Co do mojej wagi to ważę 66,5 kg przy wzroście 172cm.
Dąże do wagi w granicach 50-52 kg.








Upiekłam dzisiaj moje "kiedyś" ulubione ciasteczka.
Jestem zadowolona, ponieważ nie złamałam się i nie zjadłam ani jednego.
Zabiorę je w poniedziałek do szkoły i poczęstuje znajomych.







Myślałam, że przy takich bilansach nie będę miała siły i będę bardzo zmęczona.
Na szczęście tak nie jest.
Może nie mam strasznie dużo siły fizycznej, ale nie jest najgorzej.
Za to mam jakdyby więcej siły psychicznej.
Jest to jakis krok, żeby zacząć kolejny lepszy rozdział w moim życiu niż poprzedni.
Najwyższy czas zamknąć stary i zapomnieć o tym wszystkim.
Starać się nie dopuścić do powrotu napadów i braku kontroli nad jedzeniem.
Z upływem czasu nie rozumiem jak mogłam dopuścić, żeby tak było.

Teraz będzie odrobinę trudniej w diecie, ponieważ są dwie głodówki pod rząd.
Będzie to trochę ciężkie, ale to nie znaczy, że nie wykonalne zadanie.
Mimo trudu nie ma co się zniechęcać.
Trzeba walczyć dalej.





"Niebawem zrozumiesz, że to, co dziś wygląda jak poświecenie okaże się zamiast tego najwspanialszę inwestycją, jaką kiedykolwiek zrobisz..."


piątek, 5 września 2014

#13

 Dzień piąty.
0/0
Jazda na rowerze.









Wcale nie odczułam dzisiejszej głodówki.
Nawet widzę po tych kilku dniach już jakieś drobne zmiany.
To znaczy moje spodnie stały się trochę lużniejsze.
Co również bardzo mnie ucieszyło oraz motywuje do dalszego stosowanie tej diety.
Muszę przyznać, że na samym początku przed zaczęciem ta dieta bardzo mnie przerażała.
Teraz po pięciu dniach spodobała mi się, można powiedzieć, że nawet bardzo.
Mam nadzieje, że kolejnych 15 dni będzie wyglądało podobnie oraz będą zaliczone.
Jutro oczywiście uda mi się ukryć, że nie jem normalnie.
W niedziele będzie gorzej, gdyż rodzice są w domu.
Od poniedziałku znów nie będzie problemu dzięki szkole.










Czuje, że w końcu po tylu złych momentach i wydarzeniach w moim życiu w końcu coś zaczeło się powoli układać.
Z jednej strony bardzo się cieszę, a z drugiej boje się, że za chwilę wszystko może się popsuć.
Boje się, ponieważ za szybko się przywiązuje do czegoś dobrego.
Boje się, że znów wszystko pęknie tak poprostu jak bańka mydlana.




"Może w życiu ciągle musi być pod górkę, żeby potem było z górki..."

czwartek, 4 września 2014

#12



Dzień czwarty.
Jabłko.
60/300
Jazda na rowerze.




Nie wiem czy to zasługa diety czy też może jego, ale zaczęłam się więcej uśmiechać.

Nawet moja mama to zauważyła oraz inne osoby.
W szkole i w domu w ogóle nie czuje głodu.
Co muszę przyznać bardzo mi się podoba.
Podoba mi sie to uczucie oraz to, że mam w końcu nad sobą upragnioną kontrol.
Dzisiaj wróciłam do domu póżniej, zjadłam jabłko i pojechałam na przejażdzkę rowerową.
 Psychicznie jestem trochę silniejsza niż we wakacje.
Za to fizycznie słabsza. 
Na szczęście jeszcze daje radę.
I muszę dotrzymać do końca diety, nie poddawając się.
Przecież nie mogę się poddać zjeść więcej niż mogę.
Nie chcę znów wrócić do tego co było.
Do napadów, jedzenia i znów poczucia winy.












Dziękuje wam bardzo za wsparcie. Co jest dla mnie ogromnie ważne.
Przepraszam, że dzisiaj taki krótki post, ale mam dziś dość zajęty dzień.


"Plan, motywacja i wytrwałość tylko dzięki temu możesz osiągnąć swój cel..."